Moja Majówka :)
Czasami w życiu bywa tak, że kiedy codzienność nas
przytłacza, uciekamy w świat marzeń.
Mamy nadzieję na lepsze jutro, tydzień,
miesiąc, rok… ale z największym utęsknieniem czekamy na różne „wolne”! Dzisiaj
chcę opisać swoją majówkę, czyli dla mnie naukę życia teraźniejszością.
Zacznijmy od początku… Zwykle bardzo cieszę się na każdy
wyjazd, dużo planuję i non stop o tym wyjeździe myślę, tym razem było inaczej.
Rodzice zaplanowali czterodniowy wyjazd nad morze, lecz ja nie cieszyłam się
zbytnio. Czemu? Miałam ochotę totalnie wypocząć przez tę majówkę. Nie chciało
ruszać mi się z domu. Poza tym miała tam być moja kuzynka, której nie darzę
wielką sympatią. Dzień wyjazdu zbliżał się coraz bardziej, a ja podchodziłam do
tego totalnie obojętnie. W końcu wyjechaliśmy, ja przespałam całą drogę.
Obudziłam się rano, już na miejscu. Leniwie weszłam do środka naszych noclegów
z walizką. Zaczynało mi się coraz bardziej podobać. Potem poszliśmy na miasto, które
okazało się ładnym miejscem i na piękną
plażę. Pogoda dopisywała. Poszliśmy na pyszne gofry. W tym dniu nic więcej
ciekawego się nie działo. Następnego dnia przyjechała moja kuzynka. Starałam
nastawić się w miarę pozytywnie, cały dzień chodziliśmy z nią i z jej
rodzicami. Nie było aż tak źle. Przez resztę dni miało być tak jak w ten
pierwszy, oczywiście z drobnymi różnicami. Były gofry i pyszne lody. Jeden
dzień wyróżnił się tym, że poszliśmy do małego miasteczka oddalonego 2
kilometry od miejsca, gdzie byliśmy. Ta wioska, bo tak to można określić, była
poniemieckim miastem. Teoretycznie prawie cała zabudowa pochodziła ze
średniowiecza (wszystko było oczywiście poodnawiane).
Ogólnie wyjazd oceniam bardzo dobrze i doszłam do tego, że warto żyć chwilą i nic nie planować…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz